Kto pamięta czasy, gdy bateria w telefonie potrafiła trzymać tydzień? Ja tak! Oczywiście mimo wszystko nie zamieniłabym mojego smarfona na „cegłę”, którą miałam na początku (choć darzyłam ją dużym sentymentem). Teraz mam w komórce mnóstwo aplikacji, a one – wiadomo – zżerają energię. Jakoś trzeba sobie jednak poradzić, nawet gdy telefon wyładowuje się każdego dnia. A sposobów jest wiele…
Możliwość pierwsza – ładowarka
Opcja, która wydaje się najbardziej naturalna. Tym bardziej, że większość z nas posiada więcej niż jeden egzemplarz ładowarki, poza tym który otrzymaliśmy w zestawie z telefonem.
Jeśli zdecydujecie się dokupić „niefirmową”, to liczcie się z tym, że wcale nie musi ona trzymać parametrów, a co za tym idzie może doprowadzić do zwarcia i być po prostu niebezpieczna.
Możliwość druga – przewód USB
O ładowaniu telefonu za pomocą komputera wspomniałam w artykule poświęconym portom w laptopie. Pamiętajcie, że szybkość ładowania bywa różna. W przypadku portów USB 2.0 nie spodziewajmy się zniewalających efektów. To dobra opcja by podładować smarfona, ale na jego naładowanie potrzebujemy wiele godzin.
Ja kupiłam ostatnio przewód, który zakończony jest „pozłacaną” końcówką i cieszyłam się, że telefon będzie błyskawicznie naładowany. Niestety tak nie jest, bo w komputerze mam port 2.0, a nie co najmniej 3.0. Oczywiście jest trochę lepiej, bo jakby nie było jakość przewodu ma znaczenie, ale druzgocącej różnicy nie ma.
Niedawno dotarło do mojej świadomości także to, że nie każdym przewodem USB naładuję mój telefon! Są takie, które kompletnie nie sprawdzają się w tej roli, szczególnie najtańsze warianty „no-name” zamiast trochę droższych, ale jednak markowych. Może się więc okazać, że chcąc wydać mniej, po prostu natniemy się.
Możliwość trzecia – powerbank
I to jest coś co bezwzględnie powinnam kupić i nosić w torebce. Niewielkich rozmiarów banki energii stanowią przenośną ładowarkę. Najpierw oczywiście trzeba je na kilka godzin podłączyć do prądu i zasilić energią, ale potem urządzenie może nam świetnie służyć w każdym miejscu – czy to w pracy, czy na wakacjach.
W przypadku powerbanków kluczowym parametrem jest ich pojemność. Może ona wynosić 2000, a może i 20 000 mAh. Za dobry powerbank można uznać urządzenie o pojemności 10 000 mAh, które jest w stanie naładować przeciętnego smarfona co najmniej trzy razy do pełna.
Ważna może być także ilość portów. Warto zainteresować się takimi powerbankami, które mają dwa wyjścia. Wówczas możemy naładować jednocześnie dwa urządzenia.
Jedno ale! Tak jak w przypadku przewodów USB, tak i w kontekście powerbanków ich warianty niemarkowe mogą nas mocno rozczarować. A naprawdę sensowne modele wcale nie są drogie.
Oczywiście, za pomocą tych zewnętrznych źródeł energii możemy podładować też inne akcesoria jak nawigacja, tablet czy głośnik bluetooth. Tak czy inaczej w przypadku telefonu jest to ciekawa opcja, zwłaszcza jeśli macie – jak ja – tendencję do zapominania o regularnym podładowywaniu komórki.
Możliwość czwarta – ładowarki słoneczne
To specyficzny rodzaj powerbanków. Jeśli naładujemy je po podłączeniu do portu USB, to pełnią funkcję typowej baterii zewnętrznej. Ich atutem jest panel słoneczny, który ładuje bezpośrednio energia słoneczna. Jednak mają też dużego minusa, tj. czas ładowania smartfona. Są dobre by podładować telefon, bo naładowanie go do pełna nawet w bardzo słoneczny dzień trwa i trwa i trwa… To źródło energii ja traktuję jako rozwiązanie rezerwowe.
Możliwość piąta – ładowanie indukcyjne
Ostatnio ulubiony patent mojego męża. Kładzie telefon na specjalną podstawkę podłączoną do prądu i już. Podobno ładowanie indukcyjne to taki przełom, bo łapiąc za telefon nie musimy myśleć o „kabelku”. Szczerze mówiąc, nie widzę w tym żadnego efektu wow! W końcu sama ładowarka i tak musi być podłączona.
Co innego, jeśli producenci zrealizują swoje zapowiedzi i powszechne staną się meble wyposażone w panele indukcyjne. To co innego! Wtedy będzie można położyć komórkę na takim indukcyjnym stoliku i ładować niejako przy okazji.
Koniec z formowaniem akumulatorów
Jeśli kiedyś obiło Wam się o uszy, że baterię w telefonie trzeba najpierw „uformować” tj. w początkowym okresie naładowywać do pełna i rozładowywać do zera, to te czasy już minęły. W przypadku akumulatorów litowo-jonowych nie stosuje się „efektu pamięci”. Li-ion mogą być często podładowywane i wcale nie musimy czekać aż telefon kompletnie się wyładuje.
Optymalne ładowanie baterii telefonu
Co do zasady optymalnie jest ładować baterię, gdy zostaje nam nie mniej niż ok. 20%. Lepiej jej także nie przeładowywać.
Ha! No i teraz już mam pewność, że popełniam kardynalne błędy! Notorycznie torturuję moją baterię zwlekając do momentu aż telefon padnie! Lepiej też nie zostawiać telefonu podłączonego do ładowarki na całą noc. Jednak w tym wypadku, mechanizmy zabezpieczające przynajmniej odcinają zasilanie w momencie pełnego naładowania urządzenia.
Technologia Quick Charge
Być może zetknęliście się z ładowarkami Quick Charge, więc i o nich wspomnę. W tym przypadku na rynku funkcjonuje już nie tylko ich standard 1.0 i 2.0, ale również 3.0. Oczywiście im wyższa wersja, tym szybsze ładowanie. W założeniu 3.0 jest nawet 38% szybszy niż 2.0 i do dwóch razy od 1.0. W ciągu pół godziny możemy mieć więc naładowany telefon do ok. 80%.
Staje się to do tego stopnia istotne, że są osoby, które kupując smartfona zwracają uwagę na to, czy jest on kompatybilny z Quick Charge, a jeśli tak, to z którym jej wariantem. Może okazać się, że Wasz telefon wspiera np. technologię 2.0, a wcale nie mieliście w zestawie ładowarki Quick Charge. Wtedy wystarczy ją dokupić i życie stanie się prostsze.
A jaka opcja ładowania jest dla Was najwygodniejsza?
P.S. Jeśli macie ochotę coś dodać lub podzielić się swoimi refleksjami, to komentujcie śmiało. A jeśli chcecie być na bieżąco oraz śledzić serie: „A to było tak” i „Majstropedia”, to dołączcie do Majstrowej na Facebooku.